Fantazjowanie o domu
Fot. Zuzanna Menard
Zawsze mogłoby być inaczej i nie wiedzielibyśmy o tym, gdybyśmy spoglądali na świat niezmiennie z tego samego miejsca. Bo kiedy zdarzy nam się zasiedzieć, sądzimy, że podstawowe pojęcia mają stałe smaki i kolory; że wystarczy raz wchłonąć w siebie definicję domu, aby do końca myśleć o nim tak samo.
REKLAMA
Wiele zależy od perspektywy i nastawienia. Coś, co odległe i związane z przyszłością, może wydawać nam się przymglone i nierzeczywiste. Choćby tymczasowa wyprowadzka; to zaledwie kilka tygodniu w nowym otoczeniu - stare nie ucieknie, poczeka jak spauzowana gra komputerowa - więc nic specjalnego nie powinno się wydarzyć. Przecież kilkadziesiąt dni nie może kopnąć podstawowych sensów i określić ich na nowo, prawda?
W rzeczywistości czas na nas nie czeka, a my nie jesteśmy postaciami pierwszoplanowymi. To nie tak, że nasze życie wdzięczy się na ekranach jak film, a wszystko, co poza zasięgiem wzroku i świadomości, to scenografia - nie. Tak naprawdę świat (razem z życiem) ucieka ludziom na wielu płaszczyznach równocześnie i, przebywając w jednym punkcie, należy zdawać sobie sprawę, że jednocześnie tracimy możliwość na przebywanie gdzie indziej. Oznacza to mniej więcej tyle, człowiek ma niezwykle zakutą główkę, jeśli sądzi, że poszczególne słówka mają pojedynczy wydźwięk.
Ostatnio dowiedziałam się, że „dom” nie oznacza tyle, co cieplusi budynek z rodziną i kubkiem ulubionej kawy w środku. Popkultura usiłuje utrwalać w nas ten wizerunek, lecz jeśli domem ma być de facto to, co bezpieczne, stałe, kochające i trwające, to mimo wszystko trzeba by ulokować go w tym, co stałe i trwające. A tym, czego z pewnością do końca życia nam nie zabraknie, jesteśmy my sami.
Tysiąc kilometrów dalej od miejsca zamieszkania jestem tą samą jednostką, z identycznym zestawem cech osobowości, co wcześniej. Czasem jednak wystarczą inne okoliczności, aby ujrzeć się w odmiennej odsłonie; ciach - to jak przeprowadzanie eksperymentu: nowe znajomości wypierają stare, kolejne języki zawiązują te rodzime et cetera, et cetera. I nie chodzi tu o to, żeby drastycznie odcinać się od tego, co było „przedtem”. Wystarczy dać sobie szansę i obdarzyć się zaufaniem. Jeżeli odnajdziemy dom w sobie, żadne zmiany nie będą nam już straszne. Bo wbrew pozorom to właśnie wychodzenie ze strefy komfortu zapewni nam największe poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Ostatecznie i tak nic nie będzie miało większego znaczenia.
Autorka: Zuzanna Menard
W rzeczywistości czas na nas nie czeka, a my nie jesteśmy postaciami pierwszoplanowymi. To nie tak, że nasze życie wdzięczy się na ekranach jak film, a wszystko, co poza zasięgiem wzroku i świadomości, to scenografia - nie. Tak naprawdę świat (razem z życiem) ucieka ludziom na wielu płaszczyznach równocześnie i, przebywając w jednym punkcie, należy zdawać sobie sprawę, że jednocześnie tracimy możliwość na przebywanie gdzie indziej. Oznacza to mniej więcej tyle, człowiek ma niezwykle zakutą główkę, jeśli sądzi, że poszczególne słówka mają pojedynczy wydźwięk.
Ostatnio dowiedziałam się, że „dom” nie oznacza tyle, co cieplusi budynek z rodziną i kubkiem ulubionej kawy w środku. Popkultura usiłuje utrwalać w nas ten wizerunek, lecz jeśli domem ma być de facto to, co bezpieczne, stałe, kochające i trwające, to mimo wszystko trzeba by ulokować go w tym, co stałe i trwające. A tym, czego z pewnością do końca życia nam nie zabraknie, jesteśmy my sami.
Tysiąc kilometrów dalej od miejsca zamieszkania jestem tą samą jednostką, z identycznym zestawem cech osobowości, co wcześniej. Czasem jednak wystarczą inne okoliczności, aby ujrzeć się w odmiennej odsłonie; ciach - to jak przeprowadzanie eksperymentu: nowe znajomości wypierają stare, kolejne języki zawiązują te rodzime et cetera, et cetera. I nie chodzi tu o to, żeby drastycznie odcinać się od tego, co było „przedtem”. Wystarczy dać sobie szansę i obdarzyć się zaufaniem. Jeżeli odnajdziemy dom w sobie, żadne zmiany nie będą nam już straszne. Bo wbrew pozorom to właśnie wychodzenie ze strefy komfortu zapewni nam największe poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Ostatecznie i tak nic nie będzie miało większego znaczenia.
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE