Były prezydent Olsztyna będzie sądzony w sprawie Helpera
Były prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz (zgadza się na podawanie nazwiska i ujawnianie wizerunku) jest jednym z 42 oskarżonych w tzw. sprawie Helpera, czyli stowarzyszenia, które prowadziło środowiskowe domy pomocy dla osób chorych lub seniorów. Stowarzyszeniu szefował były poseł PiS Tomasz K., znany jako Agent Tomek, i jego żona Katarzyna. Zdaniem oskarżenia szefowie stowarzyszenia pieniądze przyznawane im przez samorządy na pomoc osobom potrzebującym wydawało na dobra luksusowe dla siebie.
Prowadząca postępowanie w tej sprawie Prokuratura Regionalna w Białymstoku w 2019 r. postawiła Grzymowiczowi zarzut niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego. Chodzi o to, że miasto dawało dotację Helperowi na prowadzenie środowiskowych domów pomocy i nie zorientowało się, że pieniądze są źle wydatkowane.
W rozmowie z PAP były prezydent Olsztyna zarzuty wobec siebie nazwał "całkowicie bezzasadnymi i niemającymi pokrycia w faktach". W jego ocenie i gmina, i prezydent Olsztyna są w tej sprawie poszkodowanymi.
Grzymowicz w sądzie przypominał, że miasto Olsztyn w latach 2012-2017 przeprowadziło w domach prowadzonych przez Helpera 9 różnych kontroli.
"Kontrole w domach prowadzonych przez Helpera prowadziły też służby wojewody warmińsko-mazurskiego czy Regionalna Izba Obrachunkowa – te weryfikacje również nie wykazały większych nieprawidłowości" – mówił i dodawał, że sprawozdania Helpera z olsztyńskiego ratusza były przekazywane do wojewody, a ten je zatwierdzał.
"Dokumenty przekładane do sprawozdań nie budziły wątpliwości ani podejrzeń, że zostały sfałszowane" – powiedział PAP Grzymowicz i przyznał, że w tej sprawie są też okoliczności pozwalające sądzić, że polityczna przynależność Agenta Tomka miała wpływ na badanie sprawy przez śledczych.
"Gdy kontrolę domów pomocy miał prowadzić NIK, wojewoda (Artur Chojecki, PiS – PAP), który wytypował placówki do kontroli, nie wskazał dla kontrolerów domów prowadzonych przez Helpera, choć wówczas były one największym beneficjentem pieniędzy na te cele. W domach Helpera było najwięcej osób – 450 podopiecznych i zatrudniano tam 60 osób" – podkreślił.
Grzymowicz wskazał też, że o możliwych nieprawidłowościach w działalności Helpera dowiedział się w 2019 r., gdy otrzymał informację, że wojewoda warmińsko-mazurski dostał w tej sprawie tzw. notę sygnalizacyjną od urzędu kontroli skarbowej. Grzymowicz wystąpił do wojewody (Chojecki, PIS) o przekazanie mu tej noty, o to samo prosił skarbówkę, ale od żadnej z tych instytucji jej nie otrzymał. Były prezydent podkreśli też, że choć wojewoda w 2015 r. miał informacje o nieprawidłowościach w Helperze, to nie poinformował o tym samorządowców, na których terenie działały domy Helpera (oprócz Olsztyna to także Reszel i Purda).
O wszczęciu śledztwa w sprawie Helpera Grzymowicz dowiedział się w październiku 2016 r., pierwsze kontrole wojewody, które to wykazały przeprowadzono w 2017 r.
Grzymowicz w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że od pierwszych informacji o nieprawidłowościach w Helperze do rozprawy minęło 10 lat.
"Komu był potrzebny ten czas i w jakim celu?" – wpływ na to mogła mieć medialna popularność Agenta Tomka. Podkreślił też, że postępowanie to miało na celu wyeliminowanie go z życia politycznego, ponieważ "nie był sympatykiem poprzedniej władzy".
"Nie zamierzałem rezygnować z działalności publicznej" – przyznał były prezydent Olsztyna, który w ostatnich wyborach zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję. Grzymowicz jest dziś radnym Olsztyna.
Poinformował, że przekazał prokuratorowi osiem tomów akt dokumentów związanych z działalnością urzędu miasta, ale "ten ich nie przeczytał".
Sąd uznał, że nie zachodzą ani formalne, ani dowodowe przesłanki, by już na tym etapie umorzyć postępowanie w sprawie Helpera wobec Grzymowicza.
"Wszelkie aspekty sprawy oceni sąd" – powiedziała, uzasadniając decyzję sędzia Iwona Litwińska-Palacz.
Decyzja sądu jest prawomocna. Proces w sprawie Helpera rozpocznie się w połowie lutego. (PAP)
jwo/ joz/ mow/